Usłyszałam zdanie, które mnie zafrapowało. Ktoś mówił o kimś innym: Ma wszystko – dom, rodzinę, świetną pracę, finanse. I czuje się kompletnie znudzony. Nic go nie cieszy, do niczego nie dąży. I strasznie potrzebuje i szuka jakiegoś celu w życiu.

Ale jak to – ma wszystko i jest kompletnie znudzony? Co za osoba jakaś dziwna, niewdzięczna i nie doceniająca tego co ma! Prawda?

Ano prawda i nieprawda.

Człowiek ten zgromadził w “magazynie życia” wiele obiektów: zarówno materialnych, świadczących o dobrobycie, jak i osiągnięć związanych z pracą i statusem społecznym. W tym sensie ma wszystko to, co na co dzień określamy jako sukces. Magazyn jest wypełniony po brzegi. A skoro zawartość magazynu nie cieszy, to wyraźnie widać, że nie ma tam obiektów, które człowiek ów uważa za naprawdę cenne. Czemu więc je pracowicie i z wysiłkiem zbierał?

Każdy chyba intuicyjnie zna odpowiedź na to pytanie. Oczekiwania rodziców, partnera życiowego, innych osób, które wiedzą co dla nas najlepsze, dobro dzieci, praca (a może nawet kariera), kredyt. Każdy coś z tego ma. Sukces życiowy jest jak sprawunki: dostajemy od otoczenia całą listę i mamy 50 lat na to, żeby coś z tego zdobyć.

Niektórzy się temu poddają: są rozsądni, trzeźwo myślący, podejmują bezpieczne, sprawdzone decyzje, myślą o przyszłości, nie chcą nikogo zawieść. Idą na marketing, zamiast ukochaną architekturę, bo rodzice uważają, że to da większe szanse na dobrą, stabilną pracę. Pobierają się, bo przecież już czas a zegar tyka. Pracują po nocach w nielubianej pracy, bo przecież trzeba mieć stanowisko, dom, samochód – jak inaczej mieliby rozpoznać, że odnoszą sukces? Znoszą okropnego szefa, bo ciężko o pracę, a raty spłacać trzeba. Rezygnują z własnych przyjemności, bo dzieci, dom, sprzątanie, teściowa, obowiązki. Wciąż stają na wysokości zadań, które stawiają przed nimi inni. Spełniają oczekiwania. Innych. Realizują marzenia i spełniają potrzeby. Innych. I nawet jeśli po drodze osiągną tak zwany sukces, nie cieszą się. Dlaczego mieliby? Swoich celów, marzeń, potrzeb przecież nie realizują.

Niektórzy buntują się. Studia? Niedoczekanie wasze. Pójdę na coś egzotycznego i rzucę po pierwszym roku. Chcecie, żebym miał dobrą pracę i chodził w garniturku? Niedoczekanie. Będę robić coś, co się w ogóle nie mieści w waszych głowach. Im bardziej się nie mieści, tym bardziej będę to robić. Oczekujecie, że będę miał przykładną rodzinę, dom, grill co weekend? Cha cha cha. Jestem stworzony do wyższych celów. Tak naprawdę taka postawa nie różni się od poprzedniej – zasada jest taka sama, tylko zwrot działań przeciwny. Jedni spełniają oczekiwania, inni robią coś, co jest dokładnie przeciwieństwem, ale punktem wyjścia są zawsze czyjeś oczekiwania, które są kontekstem decyzji. Pierwsi są zależni, drudzy przeciwzależni, ale nadal jest to zależność. Nie własny wybór, ale reakcja na kontekst. Tym kontekstem może być jasno wyrażone czyjeś oczekiwanie (idziesz na medycynę i koniec rozmowy; to co, kiedy ślub?; trzymaj się tej pracy, póki ją masz, co będzie jak ją stracisz?), ale może to być moda (wszyscy to noszą/nikt tego nie nosi) czy zasady społeczne (nie robi się takich rzeczy, nie wypada, wszyscy tak robią).

Niektórzy poszukują złotego środka. Uznają konieczność dokonywania pewnych wyborów i ponoszenia pewnych kosztów, ale jednocześnie dbają o to, by mieć w życiu miejsce na coś tylko dla siebie. Może to mieć na przykład postać hobby, któremu oddają się po pracy. Fachowcy od stresu mówią, że jedną z metod profilaktyki stresu jest oparcie życia na kilku “nogach”. Jedną z “nóg” jest praca, w końcu spędzamy w niej dużą część życia i może ona być źródłem satysfakcji. Albo stresu, jeśli coś idzie nie tak. W takiej sytuacji dobrze jest mieć oparcie gdzie indziej. Drugą “nogą” bywa rodzina. Ale sami wiecie, że rodzina to nie tylko radość i zapach róż, też potrafi przysporzyć zmartwień. Zdrowo jest więc mieć oparcie jeszcze gdzie indziej. Pasja, zainteresowania, hobby – to może być ucieczka od stresu i obszar, który dostarczy nam zadowolenia, satysfakcji, osiągnięć. Bez tego pogrążać się będziemy coraz bardziej w trudnych emocjach związanych z niepowodzeniami, a im bardziej czarno będziemy widzieć, tym trudniej będzie się wydostać. Satysfakcja i zadowolenie z jednej dziedziny pozwala nam łatwiej przetrwać burze w innych dziedzinach.

Niektórzy wybierają własną drogę. Nie słuchają dobrych rad, podejmują ryzyko i biorą odpowiedzialność za swoje wybory. Czasem odnoszą sukces. Czasem żyją skromnie, bo ich pasja, powołanie, droga życiowa nie wiąże się z wysoko płatną posadą. Czasem nie wiąże się z posadą w ogóle, a kto wybrał życie poza etatem, wie z jakimi obciążeniami się to wiąże. Zawsze jednak udziałem tych osób są chwile, kiedy tak pogrążają się w tym, co robią, że świat przestaje dla nich istnieć. Jest za to satysfakcja, poczucie spełnienia i takiego normalnego ludzkiego szczęścia. Poczucie, że to, co robią, jest piękne, wartościowe, znaczące. Że ma sens.

A im dłużej rozmawiam z ludźmi, tym bardziej przekonuję się, że w życiu nie chodzi o sukces. Chodzi o sens.

——

Ciekawa jestem, w czym ty odnajdujesz swój sens.