Mamy w głowie mnóstwo poglądów na to, jak działa świat. Wyrażamy je bardzo często w postaci stwierdzeń, że coś się powinno, musi, trzeba, czegoś nie wypada lub nie można. Te poglądy organizują nasze życie. Wręcz można powiedzieć, że je tworzą.

W niektóre wierzymy bez zastrzeżeń i pozwalamy im się krępować. Według niektórych z nich też jesteśmy oceniani przez innych.

W domu powinno być czysto. Jeśli mąż ma pogniecioną koszulę, to znaczy że żona o niego nie dba. Nie wolno się chwalić. Musisz być miła. Brzydko jest się gniewać. Ma pieniądze, znaczy ukradł. Po awansie woda sodowa uderza do głowy. W życiu trzeba ciężko pracować.

No to jesteśmy mili, dbamy i prasujemy, przełykamy gniew, starannie omijamy okazje do zabłyśnięcia, awansu czy zarabiania pieniędzy na rzeczach, które przychodzą nam z łatwością i lekkością.

Wobec innych się buntujemy.

Kobiecie nie wypada przeklinać? To właśnie będę! Kobieta powinna być kobieca? A wała, będę nosić flanele i glany i niech ciotki dostają palpitacji serca. Tatuaż to ohydztwo i groza? Umawiam się na jutro do tatuatora.

W obu przypadkach uzależniamy od tych poglądów kształt naszego życia – tylko raz ze znakiem plus, a raz ze znakiem minus. Klatka nadal pozostaje klatką.

No i jeszcze przekonania na temat nas samych.

Ja się do tego nie nadaję. Nie jestem dość dobra. Nie jestem dość męski. W tym wieku nie wypada już… Jestem za stara na… Nic nie umiem. Jestem leniwą bułą. Nigdy mi się nie uda.

No cóż…


 

 

Chcesz wiedzieć więcej o przeżywaniu emocji,
myśleniu myśli i poczuciu sensu w życiu?

Zapisz się na newsletter!

W pierwszych 4 mailach opowiem Ci skąd bierzemy poczucie sensu.

 


 

Żadne z tych twierdzeń nie jest jedyną i niepodważalną prawdą. Żadne z tych twierdzeń nie jest obiektywne. Ba, żadne z tych twierdzeń, które nosisz w głowie, nie jest Twoje. Po prostu w nie wierzysz, i tyle. Większość z nich dostajemy w bardzo młodym wieku od naszych rodziców i opiekunów, którzy uczą nas, jak wygląda świat. Część wykoncypowaliśmy w swoim sześcio- czy siedmioletnim umyśle sami. A nie muszę nikogo przekonywać chyba, że sześcioletnie dziecko wyciąga wnioski o świecie na miarę swoich możliwości. Te wnioski bardzo szybko się dezaktualizują, ale my tego nie zauważamy.

Ba, większości z tych stwierdzeń nigdy nie poddajemy refleksji, sprawdzeniu ani aktualizacji. Bierzemy je w takiej formie, w jakiej dostaliśmy je jako dzieci. I cały czas w nie wierzymy, jakby były prawdą o nas samych. I osądzamy według nich innych, którzy – niespodzianka – wychowani w innym środowisku mają inne zestawy i mogą wierzyć w coś zupełnie innego.

A są tylko historiami, jakie opowiadamy sobie we wnętrzu swojej głowy o nas samych i świecie.

Zdjęcie: Annie Spratt