Są takie rozmowy, które powodują w głowie niezłe zamieszanie. Mnie w głowie zamieszała rozmowa z S.

S. miała ten niefart, że słyszała w domu że jest brzydka i głupia. I uwierzyła w to. Dzieci wierzą swoim opiekunom. Trudno się idzie przez życie z takim bagażem. S. nakladała różne maski, by ukryć to, jaka jest. By nikt się nie domyślił, że jest brzydka i głupia, ani że cierpi.

Od tych czasów S. przebyła długą drogę. Znalazła wsparcie i znalazła wewnętrzną moc, które pomogły jej przełamać te przekonania o sobie. I co ważniejsze – pomogły jej zmienić wzorzec relacji międzyludzkich, jakiego się nauczyła w domu. Dziś jest sobą – w miejscu, gdzie może być sobą i z osobami, z którymi może byc sobą.

S. nazwała to, co się z nią działo „złymi nawykami”.

Rozmowa z S. zainspirowała mnie, by wrócić do zagadnienia schematów osobistych. Różne podejścia psychologii nazywają je różnie: schematami poznawczymi, wzorami behawioralnymi, schematami emocjonalnymi, schematami relacyjnymi, schematami narracji osobistych, itd.

Schemat osobisty to nic innego, jak pewien prodprogram w naszej głowie, który steruje naszym zachowaniem. Nauczyliśmy się go na pewnym etapie życia (większości nauczyliśmy się w dzieciństwie), przyjęliśmy za swój i powtarzaliśmy tyle razy, że stał się – no właśnie – nawykiem. Jak wszystkie nawyki, trzymany jest w tej części głowy, która zawiaduje nami bez kontroli „myślącej” części mózgu.

Te podprogramy mogą być budujące, konstruktywne, ale mogą być też bardzo destrukcyjne i dla nas samych szkodliwe.

Te schematy, które są dla nas szkodliwe, powodują, że często zachowujemy się, jakbyśmy byli swoimi największymi wrogami. Nie widzimy tych schematów, bo są dla nas jak woda dla ryby – oczywiste, wszechobecne i – no właśnie – przezroczyste. A skoro sobie ich nie uświadamiamy, jesteśmy wobec nich bezbronni. Musi się wydarzyć coś otwierającego oczy na nową rzeczywistość, żeby ryba zauważyła wodę, a my nasze schematy.

To co jest szczególnie ważne w przypadku schematów, to fakt, że często są one dominujące, najsilniej wpływają na nasze rozumienie i interpretację wydarzeń. W wyniku tego, często żyjemy niejako w przeszłości, bo dawny schemat uniemożliwia nam uczenie się z nowych doświadczeń i zmusza do odgrywania wciąż i wciąż tych samych sytuacji i wyciągania wciąż tych samych wniosków. Podobne do siebie nieudane związki, ludzie, którzy cały czas nas nie szanują albo zawodzą nasze zaufanie, taki sam pech w życiu raz po raz – to nic innego, jak nasze niekorzystne schematy w działaniu. Każdy z nasz przeżywa swój własny „Dzień Świstaka”.

Jeden z takich schematów to „monolog wewnętrzny”, który prowadzimy sami ze sobą i w którym określamy siebie, nasze powinności i „muszenia”. Monolog wywiera olbrzymi wpływ na to, jak doświadczamy samych siebie i jak wygląda nasza subiektywna rzeczywistość. Zwykle też nie rozumiemy, że ów monolog jest pewnym stworzonym i wyuczonym schematem, raczej myślimy o nim jako naszej obiektywnej rzeczywistości. Nie muszę chyba dodawać, że ów monolog wzbudza intensywne stany emocjonalne, i to składające się z emocji raczej trudnych do przeżywania?

Wypowiadane w nim przekonania na temat samych siebie kształtują przekonania na temat tego, czego możemy się spodziewać po innych ludziach oraz wpływają na to, jak innych traktujemy.

Prof. J. Mellibruda w jednej ze swoich książek pisze tak:

„Osoba „wmawiająca” sobie skutecznie, że jest „bezwartościowa” oczekuje, że inni tak właśnie o niej myślą lub że w każdej chwili mogą zacząć tak o niej myśleć. W związku z tym aktywizuje się w niej gotowość do unikania ludzi lub do godzenia się na złe traktowanie. Myśli, że to jest cena, jaką musi zapłacić za to, że inni będą chcieli się z nią kontaktować.

W innym przypadku schematyczne poczucie „bezwartościowości” i napięcie oczekiwania krytycznego ataku ze strony innych, może aktywizować inną, schematyczną reakcję obronnego ataku na innych, wyprzedzającego oczekiwany atak z ich strony. Towarzyszy temu schematyczne myślenie o innych, które uzasadnia emocjonalną reakcję gniewu i usprawiedliwia własne agresywne zachowania. Do typowych, dysfunkcjonalnych relacji z innymi, które wydają się sterowane przez negatywne schematy osobiste, można zaliczyć: atakowanie i negowanie innych, przyzwalanie na złe traktowanie i bezbronność wobec krzywdzenia, podporządkowywanie się i uzależnienie od innych, manipulowanie i eksploatowanie innych, unikanie i wycofywanie się, zdominowanie i kontrolowanie.”

Zabrzmiało dramatycznie, ale nie wszystkie schematy przecież są takie. Wiele z nich dotyczy spraw mniejszego kalibru, organizują sposób w jaki reagujemy na naszą codzienność i co przyjmujemy za ważne.

Ja miałam kiedyś taki schemat, który kazał mi być doskonałą. Wszystko musiało być perfekcyjne za pierwszym razem, co oczywiście nie miało prawa się udać, za to fundowało mi olbrzymie napięcie wewnętrzne. Stare przysłowie pszczół mówi: jak się nie udało za pierwszym razem, zniszcz wszystkie dowody na to, że w ogóle próbowałeś. No właśnie.

Na szczęście Matka Natura wyposażyła mnie jednocześnie w ciekawość i dużą otwartość na nowe doświadczenia, co mi wyszło kiedyś w teście osobowości. „Otwartość na nowe” jest jedną z tzw. cech Wielkiej Piątki, czyli względnie stabilnych cech osobowości. No to jak test mi tak mówi, to uwierzyłam. Ta wiara pomogła mi przełamać swój schemat. Skoro nowe jest fajne (a dla mnie jest!), a nowe oznacza nieznane i że popełnia się błędy i podejmuje nieoptymalne decyzje, to prosty wniosek prowadzi do tego, że jak chcę fajne, to potrzebuję zaakceptować to, że czasami coś będzie nieidealne.

Dziś jestem w stanie prosić kogoś o opinię, wprowadzać zasugerowane poprawki, poddawać się ocenie. Są świadkowie! Łatwo nie jest, ale jest to już dla mnie możliwe.

No i oczywiście są schematy konstruktywne, które pomagają nam w życiu. Dotrzymywanie obietnic, okazywanie wdzięczności ludziom, umiejętność systematycznej pracy, wiara w to, że dam radę i że jestem wart miłości – tego typu „instrukcje obsługi człowieka” sprawiają, że potrafimy żyć dobrze ze sobą i z innymi. Podobnie z monologiem wewnętrznym – konstruktywny pomaga nam np.  w samouspokajaniu, dodawaniu otuchy, pocieszaniu czy wywoływaniu zadowolenia z siebie.

Oczywiście odkrycie własnych negatywnych schematów wymaga olbrzymiej gotowości przyjęcia tej wiedzy i – często – bodźca z zewnątrz. W przypadku mocno zakorzenionych, destrukcyjnych schematów z dzieciństwa, pomoc wykwalifikowanego terapeuty zdaje się być najlepszym rozwiązaniem. Bardzo ubolewam nad tym, że nasze społeczeństwo tak często patrzy krzywo na osoby korzystające ze specjalistów „od głowy”, tak jakby głowa była mniej ważnym organem niż ząb, gardło czy prostata.

Ale, jak pokazuje życie, przynajmniej niektóre ze schematów można zmienić samodzielnie lub przy wsparciu życzliwych osób – bliskich, przyjaciół, coacha, terapeuty. Tak, jak z nawykami – potrzebujesz znaleźć najmniejszy krok, który spowoduje największą zmianę przy najmniejszym wysiłku.

Dlaczego więc nie przyjrzeć się schematom dotyczącym samego siebie?

1. Nie wierz we wszystko, co myślisz.
2. Poznaj swój monolog wewnętrzny. Notuj wszystkie słowa i wyrażenia, jakimi siebie określasz w myślach i na głos. Przyjrzyj się jaki obraz te słowa budują. Nie walcz z tym – walczenie z czymś tylko to coś umacnia. Po prostu obserwuj. Czasami budowanie świadomości wystarcza – zauważysz, że w sposób naturalny zaczniesz się pilnować i łagodzić sposób, w jaki o sobie mówisz.
3. Poproś bliską osobę, by zwracała Ci uwagę za każdym razem, kiedy mówisz o sobie źle.
4. Notuj wszystkie zdania, które myślisz lub mówisz zaczynając od: Muszę…, Trzeba…, Powinnam/powinienem… Przyjrzyj się im – dlaczego musisz?