„Wyjdziesz za mnie?”
…
Dobra, dobra, żarty na bok. To oczywiście ważne pytanie, zmieniające życie dwojga osób w stopniu „całkowicie” oraz ich bliskich w stopniu „bardzo”, ale nie o tym chciałam mówić.
—-
Kiedy sama zderzyłam się z tym pytaniem po raz pierwszy, doznałam niezłego mętliku w głowie. Najpierw je odrzuciłam jako bezsensowne w danym kontekście. Potem w akcie samoobrony odpowiadałam na inne pytanie – klasyka gatunku: odpowiadaj nie na pytanie zadane, ale na pytanie, na które chcesz lub możesz odpowiedzieć. Wreszcie, przyparta do muru, nie mogłam się dalej migać. Odpowiedziałam. I nagle poczułam się jak w kreskówce: jakieś dźwignie, kółka, bolce ciach! ciach! ciach! wskakują na swoje miejsca i wszystko zaczyna się układać. Zrozumiałam o co mi tak naprawdę chodzi. A kiedy zrozumiałam, zyskałam wolność wyboru: mogłam się dalej zachowywać tak samo jak do tej pory, a mogłam zrobić coś inaczej.
Dzisiaj sama funduję to pytanie innym i obserwuję, jak odpowiadają na to drugie. Niektórzy potem dokonują odkryć o sobie samym. Inni nie. Na to już nie mam wpływu. Jak Morfeusz w Matriksie: mogę tylko pokazać drzwi, ty sam musisz przez nie przejść.
Pewnie chcesz już wiedzieć jakie to pytanie? Dobrze, nie będę dalej robić za taką tajemniczą twarz, oto ono:
„Po co?”
Że co? Że miało być pytanie na miarę pytania o sens wszechświata? A nie jest??
To jedno z najsilniejszych pytań jakie znam. Myślę, że swoją moc czerpie z dwóch rzeczy. Po pierwsze: całkowicie zmienia perspektywę i sprawia że patrzymy na coś po raz tysięczny, a widzimy po raz pierwszy. Po drugie: prawie nigdy go sobie nie zadajemy, więc każda odpowiedź może być odkryciem.
Czasem ludzie (uwaga na nisko przelatujące kwantyfikatory!) zdają się tego pytania w ogóle nie słyszeć. Od razu żwawo opowiadają dlaczego coś robią. „Dlaczego?” to jest to drugie pytanie. To bezpieczne. Im więcej ktoś się nad tym zastanawiał, tym wiecej odpowiedzi ma na pytanie „dlaczego?” i przejście do „po co?” bywa dużym mentalnym wyzwaniem.
Różnica między tymi pytaniami jest taka, że „dlaczego” pyta o przeszłość, natomiast „po co” jest pytaniem o przyszłość.
Opowiadając dlaczego robimy to, co robimy, przeprowadzamy remanent niekorzystnych okoliczności, wymówek, wytłumaczeń i samousprawiedliwiania się. Było za mało czasu. Nie miałem kogo zapytać. Koleżanka mówiła, że tak się nie da. Bo taka jestem. Nie umiem sprzedawać. Bo to trudno tak od razu podać cenę. Pozostajemy w ciepłym i miłym poczuciu, że tak po prostu jest, ja taki jestem, inaczej się nie da, tak działa świat. I że gdyby nie okoliczności to ho! ho! wszystko wyglądałoby inaczej.
Z kolei rozważania „po co zachowuję się tak, a nie inaczej” zabierają nas w zupełnie inne obszary. Po co robisz to, co robisz? Po co nie robisz tego, czego nie robisz? Co dzięki temu zyskujesz, a przed czym cię to chroni? Czego innego dzięki temu nie musisz? Im bardziej jesteśmy wobec siebie szczerzy i odważni, tym głębiej możemy sięgnąć: nazwać przekonania, którymi się kierujemy (to nie dla mnie, jestem słaby w…, ja tak nie umiem, wszyscy zobaczą, że się do tego nie nadaję, itp., itd.), wskazać wartości, które honorujemy lub które zaniedbujemy w życiu (bo to jest dla mnie ważne, bo to uczciwe, bo szacunek jest ważny, bo ona tak robi a mnie brakuje odwagi, wolę nie ryzykować, bo …), nawet dotrzeć do nieśmiałego przeczucia po co tu w ogóle na tym świecie jesteśmy, jaka jest nasza misja, nasz quest.
Dlaczego? zamyka mentalnie w pewnym znanym, wielokrotnie przerabianym schemacie – i utrudnia zmianę. To pytanie w ogóle warto wyrzucić ze swego słownika.
Po co? prowadzi do zrozumienia potrzeb, a potrzeby mają to do siebie, że jest wiele sposobów na ich zaspokojenie i każdy może wybrać taki, który uszczęśliwi go w długim okresie. Z tej perspektywy po co? otwiera drzwi. Zrozumienie, które dzięki temu zyskujemy oraz możliwośc dokonywania świadomych wyborów to jedna z dróg wiodących do autonomii i wewnętrznej wolności.
A autonomia i wolność wewnętrzna są niezbędne do tego, by zbudować w życiu sens.
Ps. Chciałam napisać więcej o tym, co sprawia, że „dlaczego” jest takie kiepskie, ale tekst mi się tak rozrósł, że nikt by tego nie przeczytał. Jeśli chcesz wiedzieć dlaczego warto wyrzucić „dlaczego” ze swego słownika ;), zapraszam za kilka dni.
Zgodzę się z tym tekstem w części… to prawda, że pytanie „po co” pozwala nam wyjść znaczenie dalej niż „dlaczego”. Problem jednak w tym, że nie każdy potrafi dokonać takiej introspekcji i samodzielnie sobie na nie odpowiedzieć. Do tego właśnie służy nam „dlaczego”. Jeśli zadamy je kilka razy na kolejne odpowiedzi naszego respondenta, to w końcu pomożemy mu dojść do odpowiedzi „po co”. Czyli podsumowując „po co” wyrasta z „dlaczego”.