Zapomniałam kupić chleba. Było już dosyć późno, więc nie liczyłam na zbyt wiele, ale mimo to postanowiłam zajrzeć do pobliskiej piekarni. Rzeczywiście „normalnego” chleba już nie było, na półkach leżało tylko kilka bochenków jakichś dziwnych wynalazków w dwóch rodzajach. Sprzedawczyni zaprezentowała je jako chleb orkiszowy oraz jęczmienny.

Co robisz w takiej sytuacji, jeśli żadnego z nich nie znasz?

Szukasz zwykłego chleba w kolejnym sklepie?
Kupujesz orkiszowy, bo orkisz ponoć zdrowy, wszędzie tak piszą?
Bierzesz którykolwiek „z braku laku”, ale perspektywa ta Cię nie zachwyca?
Bierzesz któryś „na spróbowanie”?

To, jak zareagujesz, na podstawowym poziomie regulowane jest przez cechę zwaną otwartością na nowe doświadczenia. Jest to jedna z pięciu cech, co do których badania dowodzą, że są warunkowane biologicznie (a więc wrodzone), niezależne od płci, rasy, itp. czynników. Zależą jedynie od geografii, co nie jest szczególnie zaskakujące: dawniej żeniliśmy się w obrębie relatywnie niewielkich obszarów, a teraz – głównie w obrębie jednego narodu. To powodowało, że na danym obszarze z czasem cechy ulegały uśrednieniu na pewnym poziomie.

Te pięć cech to:

ekstrawersja
podatność na emocje (tzw. neurotyczność, nie mylić z potocznym, nacechowanym lekko pejoratywnie, znaczeniem tego słowa)
sumienność
ugodowość
i wspomniana otwartość na nowe doświadczenia.

Piszę „cech”, ale tak naprawdę chodzi o skale, które na końcach mają charakterystyki, które kojarzymy z cechami charakteru. Każdy z nas ma te cechy w jakimś natężeniu i zależnie od tego, jakie to natężenie jest, prezentujemy określone skłonności.

Osoba o wysokiej ekstrawersji jest – niespodzianka! – ekstrawertykiem. Niska ekstrawersja cechuje oczywiście introwertyka.
Niska neurotyczność oznacza osobę, która pod wpływem emocji jest raczej słabo pobudzona, ale jeśli już, to długotrwale, wysoka – osobę, która mocniej poddaje się emocjom i przeżywa je krócej.
Wysoka sumienność oznacza skłonność do rozwagi i staranności, niska – do impulsywności i beztroski.
Dwa bieguny ugodowości to niechęć do konfliktów oraz rywalizacyjność.
Zaś poziom otwartości rozciąga się od osób konserwatywnych i żyjących tradycją po kolekcjonerów nowych doznań.

To, że mamy te cechy na jakimś poziomie, nie oznacza, że nasz los jest przypieczętowany i zapisany w gwiazdach. Mówią one raczej o skłonnościach do reagowania w pewien sposób. Pewne zachowania będą dla nas łatwiejsze, mniej wysiłkowe. Nawet jeśli nauczyliśmy się działać inaczej, do tych naturalnych możemy wracać w chwilach stresu i presji.

Ważne jest, że można nauczyć się działać tak, jakbyśmy byli gdzie indziej na skalach pięciu cech. Nie będzie to przejście z jednego krańca skali na drugi – cudów nie ma. Możemy jednak nauczyć się kompensować cechy, które z jakichś powodów nam nie do końca służą.
Dróg jest nawet kilka.

Zdarza się to w sposób naturalny osobom, których praca wymaga kompetencji związanych z cechami, które nie są ich mocną stroną. Na przykład osoba o niskiej sumienności, która w pracy wprowadza lub kontroluje jakieś dane albo działa według ściśle określonych procedur. Pod wpływem konieczności osoba taka uczy się działać tak, jakby miała tę sumienność o wiele wyższą. Przystosowuje się po prostu. W jakimś zakresie każdy z nas jest w stanie się przystosować. Można to robić oczywiście świadomie i z intencją – i chodzi tu o nic innego, jak o rozwój osobisty. Z jednej strony możemy przystosowywać się modyfikując swoje zachowanie (nie chodzi o zmianę cech, tylko o zmianę zachowania, to ważne!). Z drugiej – możemy tworzyć „protezy”, które zrekompensują nam brak jakichś cech (na przykład systemy zarządzania zadaniami, które pomagają nadrabiać niską sumienność). Protezy to druga droga.

Trzecią jest katharsis – zdarzenie, które wywiera na nas tak wielki wpływ, że niejako przemeblowuje nam głowę i skłania do zmiany. Może to być spotkanie czy słowa, które zmienią nasze postrzeganie świata, ale często bywa to niestety trauma: strata czy wielki żal. Na to ostatnie lepiej chyba nie czekać, i – jeśli trzeba – zająć się zmianą siebie wcześniej i bez takich emocjonalnych obciążeń.

Jest jeden warunek, jedna prawidłowość, którą potrzebujesz przyjąć, zrozumieć i zaakceptować, jeśli chcesz wprowadzić skuteczną zmianę w swoim życiu. Nie zmienisz ani kawałka siebie, jeśli podejdziesz do tego jako do „walki” z którąś z Twoich cech. Zmuszanie się, napinanie, powtarzanie sobie „nigdy więcej” prowadzi głównie do tego, że cała Twoja uwaga skupia się na tym, co postrzegasz jako swoją słabość, a to jeszcze ją utrwala.

Paradoksalna teoria zmiany mówi, że zmiana się dokonuje, kiedy przestaniesz dążyć do zmiany. Od razu widać dlaczego ta teoria jest „paradoksalna”! Ale rzeczywiście tak to działa – zmianę w sobie można wprowadzić, kiedy się zaakceptuje to, że jest jak jest. I że ani to dobre, ani złe, po prostu taka charakterystyka, od której się w tę zmianę startuje.

Bardzo lubię zaczynać pracę z moimi klientami od zrobienia testu psychometrycznego. Dostajemy wtedy solidną bazę do dalszej pracy rozwojowej – przyglądamy się cechom, zachowaniom, które dzięki tym cechom są łatwiejsze (albo trudniejsze), patrzymy jak te zachowania wpływają na funkcjonowanie w życiu, w pracy, w relacjach – czy są korzystne, czy nie. I dopiero wtedy zaczynamy się zastanawiać w jakim kierunku, w jakim zakresie i jakimi sposobami warto się rozwijać. I cel, i droga stają się jaśniejsze, a ja lubię pracować z sensem i skutecznie.

A najbardziej lubię obserwować „skutki uboczne” testu. Ilekroć omawiamy wyniki, słucham o uldze i pozbywaniu się poczucia winy – bo nagle się okazuje, że „ja nie jestem beznadziejna/beznadziejny, że czegoś nie robię/nie potrafię – ja po prostu mam takie cechy”. Jakaś część siebie staje się nagle zrozumiała i można ją zaakceptować. A nad tym, co zaakceptowane, można popracować. Ten paradoks!

 

Ps. Ja odpowiedziałam „Jęczmiennego w życiu nie jadłam, wezmę jęczmienny!”. Gdzie jestem na skali „otwartości na nowe doświadczenia”? No jacha, że blisko maksimum, nie da się ukryć. A wyobraź sobie, że ktoś taki jak ja trafia do środowiska, w którym pewne zasady są niezmienne i niepodważalne, a rzeczy robi się w ustalony, zawsze ten sam, sposób. To dopiero byłby dramat!

Zdjęcie: Wesual Click na Unsplash.